Mariusz Lubomski to wykonawca muzyki z pogranicza piosenki autorskiej, poezji śpiewanej, garażowego undergroundu, francuskiej piosenki kabaretowej, czy klimatów Toma Waitsa. To muzyka piękna, trafiająca do serc i najgłębszych zakamarków słuchaczy. Jak sam kiedyś o sobie śpiewał: "Nieszkolony głos, mało znana twarz, repertuar ambitny nie dla mas".
Lubomskiemu będą towarzyszyć:
- Michał Rybka instrument klawiszowy,moog,gitara basowa, kontrabas
- Michał Dykban gitary
- Maciej Domagalski perkusja
- Beniamin Gołasz realizacja dźwięku.
Teresa Drozda o Mariuszu Lubomskim:
To wspaniały,precyzyjny w każdym calu przekaz. Znakomity w warstwie tekstowej,muzycznej,wokalnej i wizualnej. Obrany ze wszystkiego co zbędne Wyśmienity. Sam zachwyt.
Michał Taciak, dziennikarz kulturalny o Mariuszu Lubomskim:
Mariusz Lubomski to w rodzimej piosence zjawisko osobne. Powiedziano o nim kiedyś: szeroko znany w wąskich kręgach i chyba należy to czytać jako komplement. Zwłaszcza że sam artysta wcale tych kręgów poszerzać nie zamierza. Od kilku dekad konsekwentnie i zręcznie wymyka się klasyfikującym etykietom. Ani to pop, choć dźwięki przyjazne, a przekaz czytelny. Ani to alternatywa, choć zbyt dużo tu refleksji, by ją udźwignęło rozleniwione, masowe ucho. Istny eklektyzm, w którym blues spotyka się z kabaretem, a funky z bossa novą. Nawet szufladka „piosenka autorska”, w której od zawsze funkcjonuje, jest ciut nietrafiona, zważywszy na to, że autorem śpiewanych przez siebie tekstów nie jest (cóż jednak z tego, skoro włada cudzym słowem niczym własnym, błyskotliwie i autentycznie, co potrafią jedynie najwięksi?). Piosenka aktorska? Może troszeczkę – jego bycie na scenie, charyzma, choreografia (genialna!) mogą nasuwać i takie tropy.
„Piosenki o naturze ludzkiej są zawsze ciekawe” – powiedział w pewnym momencie koncertu artysta. Owszem, ale pod warunkiem, że są inteligentne. I tu tkwi klucz do Lubomskiego. Inteligencja. Nie tylko w tekstach – te, autorstwa Sławomira Wolskiego czy Jana Wołka, są bezsprzecznie znakomite – ale i w umiejętności ich przekazania. Wyśpiewać słowo to nie to samo, co słowo zinterpretować. Lubomski w tej dziedzinie to klasa mistrzowska. Snuje swoje opowieści raz to melancholijnie, raz dowcipnie, zawsze trafnie i prawdziwie, co sprawia, że można, nawet trzeba, mu wierzyć. Wie, o czym śpiewa i co chce przekazać, co przecież normą wśród wykonawców nie jest, choć kilka zacnych przykładów na szczęście w świecie piosenki znaleźć można. I tak jak Włosi mają Conte’a, Francuzi i Belgowie Brela, Amerykanie Waitsa, my mamy Lubomskiego. I bardzo nas to cieszy, czego dowiedliśmy podczas wczorajszego koncertu i to nie tylko przy „Spacerologii”.
Więcej: https://zacisze.waw.pl/pl/koncert-mariusz-lubomski |